Nabywanie nieruchomości przez cudzoziemców w pigułce.

Problematyka nabywania nieruchomości przez cudzoziemców regulowana jest ustawą z dnia 24 marca 1920 roku o nabywaniu nieruchomości przez cudzoziemców (Dz. U. 2017 poz. 2278) (dalej: „unnc” oraz „Ustawa”). Pomimo wiekowości owego aktu prawnego, Ustawa przechodziła liczne nowelizacje i do dnia dzisiejszego jest aktem obowiązującym w polskim porządku prawnym. Ustawa wprowadza ograniczenia w nabywaniu prawa własności nieruchomości albo użytkowania wieczystego przez cudzoziemców. Skuteczne nabycie prawa własności nieruchomości albo użytkowania wieczystego przez cudzoziemca wymaga uzyskania zezwolenia. Minister właściwy do spraw wewnętrznych w drodze decyzji administracyjnej wydaje zezwolenie, chyba że minister obrony narodowej wniesie sprzeciw w formie postanowienia, a w przypadku nieruchomości rolnych – minister do spraw rozwoju wsi (art. 1 ust. 1, 2 unnc). Ustawa wskazuje, że reglamentacją objęte jest każde nabycie własności nieruchomości albo użytkowania wieczystego przez cudzoziemca na podstawie każdego zdarzenia prawnego (art. 1 ust. 4 unnc). Ograniczeniami objęte są również nabywanie udziałów lub akcji spółek prawa handlowego, które są właścicielami nieruchomości lub użytkownikiem wieczystym w sytuacji, w której spółka stanie się spółką kontrolowaną przez cudzoziemców.

Na samym początku należałoby wskazać zakres podmiotowy pojęcia „cudzoziemiec”. W rozumieniu Ustawy cudzoziemcem jest: osoba fizyczna nieposiadająca obywatelstwa polskiego, osoba prawna z siedzibą za granicą, niemająca osobowości prawnej spółka z siedzibą za granicą oraz osoba prawna i spółka prawa handlowego nieposiadająca osobowości prawnej z siedzibą na terytorium RP, która kontrolowana jest bezpośrednio lub pośrednio przez osoby lub spółki wymienione wyżej (art. 1 ust. 2 pkt 1, 2, 3, 4 unnc). Ponadto, Ustawa definiuje pojęcie kontrolowanej spółki prawa handlowego wskazując, że za spółkę prawa handlowego kontrolowaną przez cudzoziemców uważa się spółkę, w której cudzoziemcy dysponują bezpośrednio lub pośrednio powyżej 50% głosów na zgromadzeniu wspólników lub na walnym zgromadzeniu, także jako zastawnik, użytkownik lub na podstawie porozumień z innymi osobami, albo mają pozycję dominującą (art. 1 ust. 3 unnc).

Zezwolenie wydawane jest na wniosek cudzoziemca w formie decyzji administracyjnej. Minister właściwy do spraw wewnętrznych wydaje zezwolenie, jeśli nabycie nie zagraża obronności, bezpieczeństwu państwa lub porządkowi publicznemu oraz nie sprzeciwiają się temu względy polityki społecznej i zdrowia społeczeństwa. Od wnioskodawcy wymagane jest również zawarcie we wniosku wszelkich okoliczności wskazujących na więzi z Polską. Ustawa wymienia, jakie okoliczności mogą zostać uznane za więzi między cudzoziemcem a Rzeczypospolitą. Należy zwrócić uwagę, że ustawodawca posłużył się słowem „w szczególności”, które oznacza, że katalog więzi, jakie mogą łączyć cudzoziemca z Polską jest otwarty. Niedookreślone pojęcia wskazują, że minister ma pełną swobodę uznać, co rozumie poprzez wyżej wskazane przesłanki. Rodzą się wątpliwości, w którym momencie powinna zostać wydana zgodna na nabycie nieruchomości przez cudzoziemca. Naczelny Sąd Administracyjny wyrokiem z dnia 18 października 2019 roku, syng. akt II OSK 2839/17 orzekł, że zgoda musi zostać uzyskana przed nabyciem. Wyłączona jest możliwość uzyskiwania zezwolenia i legalizowania nabycia ex post[1].

Ustawa umożliwia umorzenie postępowania, jeśli właściciel lub użytkownik wieczysty nieruchomości oświadczy, że nie zamierza zbyć nieruchomości na rzecz cudzoziemca, który ubiega się o zezwolenie (art. 3b unnc). Głównym zagadnieniem spornym jest określenie, w którym momencie dopuszczalne jest odmowne oświadczenie właściciela lub użytkownika wieczystego. W przypadku, kiedy cudzoziemca z właścicielem lub użytkownikiem wieczystym łączy stosunek powstały na gruncie prawa prywatnego rodzi się pytanie, czy złożenie oświadczenia odmownego wywołuje skutki w sferze prawa prywatnego. Naczelny Sąd Administracyjny wyrokiem z dnia 21 marca 2017 roku, sygn. akt II OSK 1775/15 orzekł, że oświadczenie odmowne zbywcy nieruchomości ma charakter publicznoprawny i Ustawa nie wiąże oceny tego oświadczenia z oceną jego znaczenia i skutków na gruncie prawa cywilnego. Jednoznacznie oznacza to pryzmat prawa publicznego nad prawem prywatnym[2].

Zezwolenie wymagane jest również w przypadku nabycia lub objęcia udziałów lub akcji w spółce prawa handlowego przez cudzoziemca, kiedy spółka staje się spółką kontrolowaną w rozumieniu Ustawy (art. 3e ust 1 unnc). Zezwolenie wymagane jest jedynie w sytuacjach, w których spółka jest właścicielem nieruchomości lub użytkownikiem wieczystym. Ponadto, w przypadku przystąpienia do spółki kontrolowanej cudzoziemca, który nie jest udziałowcem lub akcjonariuszem tej spółki również wymagane jest wydanie zezwolenia przez ministra właściwego do spraw wewnętrznych (art. 3e ust 2 unnc). Ograniczenia nie obejmują spółki, których akcje dopuszczone są do obrotu na rynku regulowanym oraz w przypadku, w którym spółka prawa handlowego jest właścicielem lokalu mieszkalnego, lokalu użytkowanego o przeznaczeniu garażowym lub nabywa nieruchomość niezabudowaną na cele statutowe, a łączna powierzchnia w całym kraju nie przekracza 0,4 ha na obszarze miast (art. 3e ust 3 unnc).

Art. 6 ust. 1 unnc określa, że nabycie nieruchomości przez cudzoziemca wbrew przepisom jest nieważne. W tym momencie należy się zastanowić, czy ustawodawca wprowadził instytucję nieważności bezwzględnej, czy nieważności względnej. Wyrokiem z dnia 27 września 2017 roku, sygn. akt I ACa 295/17, Sąd Apelacyjny w Szczecinie uznał, że ustawodawca zastosował w tym przypadku instytucję nieważności bezwzględnej. Orzeczenie sądu w sprawie nieważności nabycia ma jedynie charakter deklaratywny. Sąd w tym przypadku nie unieważnia nabycia, lecz stwierdza nieważność ex tunc[3].

Ustawodawca wyłącza stosowanie przepisów Ustawy w przypadku nabycia własności nieruchomości lub użytkowania wieczystego przez cudzoziemca, jeżeli cudzoziemca jest uprawniony do dziedziczenia ustawowego, a nabycie odbywa się na podstawie dziedziczenia lub zapisu windykacyjnego. W tym przypadku nie jest wymagane uzyskanie zezwolenia. Sytuacja inaczej kształtuje się w przypadku, kiedy cudzoziemiec nie należy do kręgu osób uprawnionych do dziedziczenia ustawowego. W tym zakresie, wymagane jest uzyskanie zezwolenia w przypadku nabycia na podstawie testamentu lub zapisu windykacyjnego. Jeśli cudzoziemiec nie uzyska zezwolenia w ciągu dwóch lat od dnia otwarcia spadku, własność nieruchomości lub użytkowanie wieczyste nabywają osoby, które należą do spadkobierców ustawowych. Ustawodawca wskazał, że taką samą regulacją objęte jest nabywanie udziałów lub akcji spółek prawa handlowego w drodze dziedziczenia (art. 7 ust. 4 unnc). Należy również zwrócić uwagę na wyłączenie stosowania przepisów o przekształceniu spółki handlowej (art. 7 ust. 1 unnc). Prawodawca tym zabiegiem zablokował możliwość stosowania przepisów o przekształceniu spółek per analogiam.

Ustawa przewiduje szereg odstępstw od wymogu uzyskania zezwolenia na nabycie przez cudzoziemca. Nie wymaga uzyskania zezwolenia nabycie samodzielnego lokalu mieszkalnego oraz nabycie lokalu użytkowego o przeznaczeniu garażowym lub udziału w takim lokalu, jeżeli jest to związane z zaspokojeniem potrzeb mieszkaniowych nabywcy lub właściciela nieruchomości lub samodzielnego lokalu mieszkalnego (art. 8 ust. 1 pkt 1, 1a unnc). Kontrowersje wzbudza w jaki sposób osoba prawna może wykazać „zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych” w trakcie nabywania lokalu użytkowego o przeznaczeniu garażowym lub udziału w takim lokalu. Wiadome jest, że zaspokojenie potrzeb mieszkalnych dotyczy jedynie osób fizycznych. Osoby prawne nie są w stanie spełnić tej przesłanki. Sąd Najwyższy wyrokiem z dnia 13 kwietnia 2017 roku, sygn. akt I CSK 70/17 rozstrzygnął sporną kwestię art. 8 ust. 1 pkt 1a unnc. Sąd Najwyższy orzekł, że Ustawa umożliwia nabycie lokalu użytkowego o przeznaczeniu garażowym lub udziału w takim lokalu przez osobę prawną, więc należy uznać, że ustawodawca przyznaje osobom prawnym specyficznie pojmowane potrzeby mieszkaniowe.

Wyłączeniu podlega również nabywanie nieruchomości przez cudzoziemców zamieszkujących Rzeczypospolitą Polskę, co najmniej pięć lat od udzielenia zezwolenia na pobyt, którzy uzyskali zezwolenie na pobyt stały, zezwolenie na pobyt rezydenta długoterminowego Unii Europejskiej (art. 8 ust. 1 pkt 2 unnc). Podobnie sytuacja kształtuje się wobec cudzoziemców, którzy są małżonkiem obywatela polskiego i zamieszkują Polskę przynajmniej dwa lata od uzyskania zezwolenia na pobyt stały lub długoterminowy, a nabywana nieruchomość wejdzie w wspólność ustawową małżonków (art. 8 ust. 1 pkt 3 unnc). Dodatkowo, ustawodawca nie wymaga ubiegania się o zezwolenia osób prawnych będących bankami i jednocześnie wierzycielami hipotecznymi, jeśli nabycie związane jest z przejęciem nieruchomości po bezskutecznej licytacji w postępowaniu egzekucyjnym.

Podsumowując, ustawa z dnia 24 marca 1920 roku o nabywaniu nieruchomości przez cudzoziemców wprowadza ograniczenia w nabywaniu własności nieruchomości lub użytkowania wieczystego na podstawie każdego zdarzenia prawnego. Ponadto, reglamentacji podlega również nabywania udziałów lub akcji spółek prawa handlowego, będących właścicielem nieruchomości lub użytkownikiem wieczystym. Ustawa zdecydowanie pełni funkcję ochroną, dba o zabezpieczenie interesów państwa. Głównym zadaniem ograniczeń jest ochrona polskich nieruchomości przed tzn. land grabbing’iem, transgranicznym procesem przejmowania ziemi na szeroką skalę.

[1] Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 18 października 2019 roku, syng. akt II OSK 2839/17;

[2] Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego dnia 21 marca 2017 roku, sygn. akt II OSK 1775/15;

[3] Wyrok Sądu Apelacyjnego w Szczecinie z dnia 27 września 2017 roku, sygn. akt I ACa 295/17;

Czy wykonawca z umowy o roboty budowlane ponosi odpowiedzialność za wady wynikające z projektu?

Sąd Najwyższy w postanowieniu z dnia 10 lipca 2019 roku w sprawie o sygnaturze akt IV CSK 61/19 odmówił przyjęcia skargi kasacyjnej do rozpoznania, w wyniku niespełnienia przesłanek zawartych w art. 3989 §1 k.p.c. Mimo to uzasadnienie postanowienia, odnoszące się w pewnym zakresie również do meritum sporu przedstawia interesujący pogląd dotyczący odpowiedzialności za wady budynku.

Przedmiotem sporu było wadliwe wykonanie budynku przejawiające się przeciekaniem tarasów dachowych oraz balkonów co skutkowało zalewaniem mieszkań znajdujących się poniżej. Sąd I instancji ustalił, że strony zawarły umowę o roboty budowlane, na podstawie której został wybudowany przedmiotowy budynek. W umowie wykonawca potwierdził zapoznanie się z projektem i standardem wykonania oraz udzielił gwarancji na całość wykonanych robót. Co istotne w tej samej umowie wykonawca zobowiązał się do usunięcia wszelkich usterek z najwyższą starannością, pilnością i jakością udzielając gwarancji na całość wykonanych robót. Po odbiorze i udostępnieniu mieszkań nabywcom, ujawniły się wskazane wyżej wady, których pomimo podejmowanych prób wykonawcy nie udało się skutecznie usunąć. Finalnie zostały one usunięte przez podmiot trzeci działający na zlecenie powoda, który pozwem domagał się zwrotu poniesionych kosztów napraw oraz odszkodowań wypłaconych właścicielom zalewanych mieszkań. Sąd Okręgowy uwzględnił powództwo do wysokości wyznaczonej w opinii biegłego, a Sąd Apelacyjny utrzymał to orzeczenie w mocy.

W skardze kasacyjnej pozwany powoływał się między innymi na błędne zastosowanie art. 647 k.c., stanowiącego o obowiązkach stron umowy o roboty budowlane. Zgodnie ze wskazanym przepisem wykonawca robót budowlanych zobowiązany jest od wykonania budynku zgodnie z projektem i zasadami wiedzy technicznej. Materialnoprawne zarzuty skargi kasacyjnej uzasadniano przede wszystkim twierdzeniem, że zamawiający nie może przerzucać na wykonawcę odpowiedzialności za wady projektowe, skoro budowla wykonana przez wykonawcę ma być zgodna z przekazanym przez zamawiającego projektem.

Komentowane postanowienie Sądu Najwyższego w głównej mierze skupia się na kwestiach procesowych prowadzących do nieprzyjęcia skargi do rozpoznania jedynie w niewielkim zakresie odnosząc się do stanowiska orzecznictwa dotyczącego odpowiedzialności wykonawcy za wady przedmiotu mowy o roboty budowlane. Niemniej w uzasadnieniu postanowienia wskazano na istotną linię orzeczniczą, która rozszerza odpowiedzialność wykonawcy. Zgodnie bowiem z tym poglądem, choć wykonawcy co do zasady nie obciąża odpowiedzialność za wady budynku wynikające z błędów projektowych, to reguła ta nie dotyczy błędów na tyle prostych, iż zauważenie ich nie wymaga specjalistycznej wiedzy z zakresu projektowania.

Pogląd ten zawarto w wyroku Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z dnia 3 kwietnia 2015 roku w sprawie o sygn. akt I ACa 990/14. Podstawą dla uznania odpowiedzialności wykonawcy za wady wynikające z błędów projektowych jest między innymi literalna treść art. 647 k.c. Wskazano w nim, że do obowiązków wykonawcy należy „oddanie obiektu, wykonanego zgodnie z projektem i zasadami wiedzy technicznej”. To właśnie ostatnie słowa cytowanego fragmentu zdają się przesądzać o odpowiedzialności wykonawcy. Ustawodawca ustanowił bowiem wyższy poziom wymaganej staranności z uwagi na (najczęściej) profesjonalny charakter podmiotu podejmującego się robót budowlanych. Słuszne wydaje się więc twierdzenie, że powinien on zauważyć błędy projektowe niewymagające wiedzy specjalistycznej z zakresu projektowania czy też specjalistycznych pomiarów i badań.

Pomocny w zrozumieniu tak ukształtowanej linii orzeczniczej może też być wyrok Sądu Najwyższego z dnia 26 czerwca 2008 roku w sprawie o sygn. akt II CSK 101/08. W orzeczeniu tym uwypuklono treść art. 651 k.c., zgodnie z którym wykonawca winien poinformować inwestora o przeszkodzie we właściwym wykonaniu robót wynikającej z wadliwości dostarczonej przez inwestora dokumentacji, materiałów budowlanych, maszyn czy jakichkolwiek innych okoliczności. W treści przepisu jednoznacznie wskazano, że wykonawca zobowiązany jest do niezwłocznego poinformowania inwestora jeśli wykonanie prac zgodnie z dostarczonym projektem może doprowadzić do powstania budynku wadliwego. Uwagę zwraca tu, jak się zdaje, ponowne odwołanie się do profesjonalnego charakteru działalności wykonawcy budynku. Podmioty takie posiadają bowiem, lub posiadać powinny większą wiedzę dotyczącą podstawowych rozwiązań budowlanych, materiałoznawstwa i technik budowlanych. Podmiot wykonujący roboty budowlane działając w dobrej wierze i chcąc spełnić swoje zobowiązanie umowne polegające na oddaniu niewadliwego budynku inwestorowi nie powinien kontynuować prac mając świadomość wadliwości przyjętych w projekcie rozwiązań architektonicznych i materiałowych.

W doktrynie pogląd pokrewny ze stanowiskiem orzecznictwa przyjął J. Strzępka.[1] Autor ten proponuje stosowanie odpowiedzialności in solidum wykonawcy projektu oraz wykonawcy robót budowlanych projekt ten realizujących. Wskazany reżim odpowiedzialności stosowany jest jeśli szkoda jest wynikiem działania dwóch lub więcej podmiotów. Jednocześnie działanie każdego z tych podmiotów musi być wystarczające do powstania szkody, a z ustawy lub z umowy nie wynikają przesłanki do uznania odpowiedzialności solidarnej. W takim przypadku uprawniony do odszkodowania może domagać się go od każdego z dłużników, a zapłata przez któregokolwiek z nich zwalnia z odpowiedzialności pozostałych. Odnosząc się do możliwości zastosowania odpowiedzialności in solidum literatura akcentuje wymóg niepodzielności szkody powstałej w wyniku działania lub zaniechania odpowiedzialnych podmiotów. Sformułowanie to nie odnosi się jednak do niepodzielności skutków zachowania podmiotów odpowiedzialnych za szkodę lub świadczenia (np. zapłaty odszkodowania), do którego są one zobowiązane. Cecha niepodzielności dotyczy w tym przypadku przyczyny zaistnienia szkody – chodzi więc o niemożliwość określenia w jakim zakresie za przyczynę szkody odpowiadają poszczególne podmioty. J. Strzępka wskazuje w tym zakresie na sytuację, w której szkoda wynika zarówno z błędów projektowych, ale też z innego niewłaściwego działania wykonawcy robót budowlanych.

Rozwiązanie to, choć istotnie możliwe do zaakceptowania na gruncie przykładu przytaczanego przez jego autora powoduje więcej komplikacji w przypadku rozpatrywanym na w komentowanym postanowieniu Sądu Najwyższego. Można stwierdzić, że zarówno wadliwe wykonanie projektu przez architekta, jak i zaniechanie wykonania ustawowych obowiązków przez realizację robót w sprzeczności z wiedzą techniczną przez wykonawcę mogą doprowadzić do powstania szkody. Mimo to wątpliwości nasuwa odpowiedzialność architekta, a dokładnie uznanie jego działania za wystarczające samo w sobie do powstania szkody, co jak wskazano jest niezbędne do uznania odpowiedzialności w reżimie in solidum. Projekt jest przecież realizowany przez wykonawcę i dopiero jego niewłaściwe zachowanie – jak słusznie zauważono w przytoczonym wyżej orzeczeniu Sądu Apelacyjnego w Białymstoku sprzeczne z ustawowymi obowiązkami tej strony umowy o roboty budowlane – może doprowadzić do zmaterializowania się szkody. Wydaje się więc, że odpowiedzialność architekta powinna być ustalana odrębnie w związku z wadliwym wykonaniem umowy o obejmującej sporządzenie i dostarczenie projektu budynku. Jeśli jednak przyjąć podwyższony reżim odpowiedzialności wykonawcy, problematyczne może być wykazanie adekwatnego związku przyczynowego między działaniem architekta, a powstaniem wady w wykonanym budynku – jak bowiem ustalono za takie wady co do zasady odpowiedzialność będzie ponosił wykonawca, jeśli ich zauważenie nie wymagało wysoce specjalistycznej wiedzy.

[1] J. Strzępka w: System Prawa Prywatnego, t.7, Prawo zobowiązań – część szczegółowa, wyd. 4, Warszawa 2018, s. 611 i n.;

Kto zapłaci, gdy Cię uszkodzę, czyli krótka charakterystyka ubezpieczeń obowiązkowych.

Pojęcie obowiązkowych ubezpieczeń często niestety ogranicza się w świadomości społecznej do konieczności wykupienia ubezpieczenia OC, kiedy planujemy nabyć samochód. To jednak tylko jeden przykład sytuacji,  w której państwo wymaga od nas wykupienia ubezpieczenia. Warto przynajmniej pobieżnie zapoznać się z charakterystyką tego rodzaju ubezpieczeń, których obowiązek posiadania dotyka nieraz niespodziewanych sfer życia, a których brak niejednokrotnie wiąże się z poważnymi sankcjami.

Ubezpieczenie obowiązkowe, jak sama jego nazwa wskazuje, jest takim rodzajem umowy ubezpieczenia, której zawarcie jest obowiązkiem podmiotu prowadzącego określony rodzaj aktywności. Słowo „aktywność” jest tu użyte nieprzypadkowo – w większości bowiem przypadków można by powiedzieć, że jest to „obowiązek podmiotu prowadzącego konkretny rodzaj działalności gospodarczej”. Są jednak takie sfery życia, które nie dają się w ten sposób zakwalifikować, a jednak są objęte obowiązkiem ich ubezpieczenia, stąd pojęcie „aktywności” wydaje się, mimo swej ogólności, najbardziej adekwatne.

Istnieją kluczowe różnice między ubezpieczeniami obowiązkowymi a dobrowolnymi. Jedna z nich dotyczy sposobu zawarcia umowy z ubezpieczycielem. W normalnej sytuacji, zgodnie z zasadą autonomii woli stron i ich równorzędności, umowa (jakakolwiek) dochodzi do skutku, gdy obie strony wyrażą zgodną wolę zawarcia jej w konkretnej formie. W omawianym w niniejszym artykule przypadku ubezpieczeń obowiązkowych, art. 5. 2. ustawy niejako odbiera ubezpieczycielowi prawo do decyzji o zawarciu umowy. Zgodnie bowiem z tym podpunktem, ubezpieczyciel nie może odmówić zawarcia umowy ubezpieczenia obowiązkowego jeśli ma w swej ofercie takie ubezpieczenie – oznacza to, że decyzja o zawarciu umowy leży właściwie wyłącznie w gestii ubezpieczającego, który wybiera wedle własnej woli ubezpieczyciela z puli podmiotów oferujących interesujący go rodzaj ubezpieczenia. Co więcej, w związku z art. 5a. ustawy, nawet jeśli ubezpieczyciel nie zareaguje w żaden sposób na ofertę ubezpieczającego, to o ile zawiera ona essentialia negotii umowy, a zatem wszelkie jej istotne elementy (np. wysokość składki) po upływie 14 dni umowa ta zostanie ważnie zawarta w ramach milczącego przyjęcia oferty.

Kolejną cechą charakterystyczną większości najpopularniejszych ubezpieczeń obowiązkowych jest fakt, że zawiera się je z góry na okres 12 miesięcy, podczas gdy ubezpieczenia dobrowolne można zawierać na dowolne, ustalone w umowie okresy. Jeśli czas, na który zawarto umowę ubezpieczenia dobrowolnego minie, odpowiedzialność zakładu ubezpieczeń ustaje – inaczej jest w przypadku ubezpieczeń obowiązkowych, które w takiej sytuacji (w większości przypadków) zostają „automatycznie” przedłużone na kolejny rok – żeby z nich zrezygnować należy je formalnie wypowiedzieć.

Wreszcie bardzo istotnym, a zarazem dość nieintuicyjnym novum, jakie cechuje ubezpieczenia obowiązkowe względem tych dobrowolnych jest fakt, że ochrona ubezpieczeniowa nie jest uzależniona od opłacenia składki przez ubezpieczającego. W przypadku chociażby dobrowolnego ubezpieczenia AC, nieterminowa wpłata składki skutkuje zawieszeniem odpowiedzialność ubezpieczyciela. Obowiązkowe ubezpieczenie OC kierowcy z kolei obejmuje go ochroną nawet, gdy ten go nie opłaca – oczywiście, zakładowi ubezpieczeń przysługuje wtedy roszczenie wobec ubezpieczonego o zapłatę zaległych składek, ale w razie wystąpienia szkody jest obowiązany do jej naprawienia lub wypłaty odszkodowania na rzecz poszkodowanego.

Wartym zauważenia jest fakt, że ubezpieczenie obowiązkowe chroni ubezpieczonego dopiero od momentu zawarcia umowy z zakładem ubezpieczeń. Przyjmuje się, że żadne ubezpieczenie obowiązkowe nie powstaje ex lege. Analiza art. 98. ustawy dostarcza nam jednak pewnego specyficznego wyjątku. Oto zgodnie z punktem 1. tego artykułu, jednym z zadań Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego jest zaspokajanie roszczeń z tytułu ubezpieczeń obowiązkowych (konkretnie OC posiadacza pojazdu mechanicznego i OC rolnika) w przypadkach, gdy nie ustalono tożsamości sprawcy szkody (dotyczy tylko szkody na osobie – ust. 1)., albo na mieniu (ust. 2).) gdy jednocześnie u uczestnika zdarzenia wystąpiła śmierć lub długotrwały rozstrój zdrowia), oraz gdy posiadacz pojazdu mechanicznego w ogóle nie był objęty ubezpieczeniem OC. Jasne jest, że UFG przysługuje wówczas regres do sprawcy szkody (o ile ustalono jego tożsamość), ale wskazuje to na fakt, że w wyjątkowych sytuacjach nie jest konieczne istnienie ochrony ubezpieczeniowej sprawcy szkody, by poszkodowany uzyskał jej kompensację.

Można w tym momencie przejść do podstawowych rodzajów ubezpieczeń obowiązkowych, jakie występują w polskim porządku prawnym. Ustawa wymienia je w treści art. 4. Podstawowym i najbardziej powszechnym w Polsce rodzajem ubezpieczenia obowiązkowego, jest oczywiście wymienione w ust. 1 ubezpieczenie OC posiadaczy pojazdów mechanicznych, kolokwialnie nazywane OC kierowcy. Potrzeba istnienia takiej instytucji wydaje się być oczywista, jako że samochód jest podstawowym środkiem transportu w kraju, a co za tym idzie jego poruszanie się często jest przyczyną różnorakich szkód. Obowiązkowe ubezpieczenie zapewnia społeczeństwu poczucie bezpieczeństwa w takim sensie, że po pierwsze nasza szkoda spowodowana cudzym zachowaniem na drodze na pewno zostanie naprawiona, a po drugie nieszczęśliwy wypadek nie zostawi nas, jako sprawców, w sytuacji istotnego zadłużenia związanego z koniecznością naprawienia wyrządzonej szkody.

Podobna intencja stoi za istnieniem obowiązku ubezpieczenia rolników z tytułu posiadania przez nich gospodarstwa rolnego (ustęp 2.) i ubezpieczenia budynków wchodzących w jego skład od ognia i innych zdarzeń losowych (ustęp 3.). Rolnicy są szczególnie narażeni na działanie ekstremalnych warunków atmosferycznych, które nierzadko w formie susz, ulew, pożarów czy trąb powietrznych są przyczyną znacznych szkód w ich plonach. Brak powszechnych i obowiązkowych ubezpieczeń w tym obszarze przyczyniłby się, zdaniem ustawodawcy do fali kłopotów finansowych w gospodarstwach rolnych za każdym razem, gdy takie zdarzenia mają miejsce.

Prawdziwa „plejada” ubezpieczeń obowiązkowych kryje się jednak w treści ustępu czwartego omawianego artykułu ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych. Zgodnie z danymi Polskiej Izby Ubezpieczeń, lista ubezpieczeń obowiązkowych (sensu largo) wynikających z odrębnych ustaw i ratyfikowanych umów międzynarodowych zawiera w sobie bowiem ok. 160 pozycji. Wśród nich większość bezpośrednio dotyczy bardzo niewielkiej ilości podmiotów, pośrednio jednak obejmują bardzo pokaźną część stref życia publicznego. I tak ubezpieczeniem obowiązkowym objęci są na przykład prawnicy, których błąd w pracy może narazić klienta na olbrzymie straty związane choćby z przegraną w procesie bądź wadliwie przygotowaną umową. Z podobnego względu również podmioty lecznicze, lekarze, pielęgniarki i farmaceuci są obciążeni obowiązkiem ubezpieczenia swojej działalności, jako że błąd w sztuce lekarskiej może nieść za sobą fatalne konsekwencje dla zdrowia lub życia pacjenta. Generalnie, dostrzec można tu u ustawodawcy chęć wskazania określonych interesów społecznych, takich jak właśnie prawo do profesjonalnej pomocy prawnej czy medycznej, które z racji swej doniosłości zasługują nie tylko na klasyczną ochronę ze strony państwa polegającą na zabronieniu określonych zachowań (np. wykonywania niektórych zawodów przez osoby niewykształcone), ale również na profilaktyczne zabezpieczenie tych interesów na wypadek wystąpienia szkody. Innym interesem, który państwo chroni drogą ubezpieczeń obowiązkowych jest bezpieczeństwo transportu – w tę kategorię wpisuje się wyszczególnione wcześniej ubezpieczenie OC posiadaczy pojazdów mechanicznych, ale także ubezpieczenia OC zawodowych przewoźników morskich, lotniczych i lądowych. Wspólną cechą wymienionych wyżej rodzajów ubezpieczenia jest to, że ochroną objęte są szkody wyrządzone poszkodowanym przez zachowanie lub w wyniku działalności ubezpieczonego, są zatem ubezpieczeniem odpowiedzialności cywilnej.

Osobną, wartą wyszczególnienia podgrupą ubezpieczeń obowiązkowych są ubezpieczenia osobowe. Tutaj, w przeciwieństwie do wymienionych w poprzednim akapicie, ubezpieczenie chroni samego ubezpieczonego na wypadek szkód, jakie mogą mu się wydarzyć. I tak do tej grupy zaliczyć można ubezpieczenie funkcjonariuszy i członków służb mundurowych na wypadek zdarzeń szkodzących, jakie przytrafią się im w trakcie służby. Takim rodzajem ubezpieczenia objęci są funkcjonariusze policji i ABW, ratownicy medyczni czy żołnierze, jeśli szkoda wystąpiła na skutek lub w trakcie wykonywania przez nich ich służbowych zadań.

Wreszcie, do profesji i rodzajów aktywności objętych obowiązkowym ubezpieczeniem zalicza się całe mnóstwo innych pozycji, mniej lub bardziej dających się usystematyzować w podgrupy. Są to między innymi ubezpieczenia dotyczące sportowców, cudzoziemców (w określonych sytuacjach), wolontariuszy, skazańców wykonujących prace społeczne, a także inne, wynikające chociażby z ratyfikowanych umów między RP a innymi państwami.

Tytułem podsumowania należy zauważyć, że istnieją pewne kontrowersje w debacie publicznej, dotyczące zasadności obejmowania obowiązkiem ubezpieczenia tak wiele różnych aktywności i sfer życia publicznego. Przedstawiciele doktryny o bardziej liberalnych poglądach z reguły stoją na stanowisku, że spora część z omawianych ubezpieczeń nie koniecznie wymaga nałożonego przez państwo obowiązku ich posiadania. Mimo to, nie sposób nie spostrzec, że z zasady sama koncepcja istnienia takiego obowiązku w najważniejszych sferach funkcjonowania społeczeństwa jest słuszna i przyczynia się do zabezpieczenia bardzo wielu rodzajów sytuacji szkodowych, regularnie występujących w społeczeństwie (jak właśnie wypadki samochodowe, błędy w sztuce lekarskiej czy prawniczej). Dyskusyjny pozostaje zakres objętych tym obowiązkiem rodzajów aktywności, jednak samo istnienie ubezpieczeń obowiązkowych należy raczej oceniać pozytywnie.

Zakres zastosowania przepisów Kodeksu cywilnego do odpowiedzialności pracodawcy z tytułu naruszenia zasady równego traktowania oraz zakazu dyskryminacji w zatrudnieniu.

Co prawda prawo pracy wywodzi się z prawa cywilnego, jednak obecnie za oczywisty uznaje się fakt, że stanowi ono oddzielną gałąź prawa. Mimo to, art. 300 Kodeksu pracy stanowi, że „w sprawach nieunormowanych przepisami prawa pracy do stosunku pracy stosuje się odpowiednio przepisy Kodeksu cywilnego, jeżeli nie są one sprzeczne z zasadami prawa pracy”. Nie da się więc wykluczyć posiłkowego stosowania przepisów Kodeksu cywilnego w sprawach związanych ze stosunkiem pracy. Jedną z takich sytuacji jest odpowiedzialność pracodawcy z tytułu naruszenia zasady równego traktowania oraz zakazu dyskryminacji w zatrudnieniu. Jest to oczywiście temat obszerny, obecnie dość szczegółowo uregulowany w Kodeksie pracy, jednak mimo to, do niektórych instytucji związanych z tym zagadnieniem zachodzi konieczność odpowiedniego stosowania przepisów Kodeksu cywilnego.

Podstawową regulacją dotyczącą odpowiedzialności pracodawcy za naruszenie zasady równego traktowania i zakazu dyskryminacji jest art. 183d KP, zgodnie z którym „osoba, wobec której pracodawca naruszył zasadę równego traktowania w zatrudnieniu, ma prawo do odszkodowania w wysokości nie niższej niż minimalne wynagrodzenie za pracę, ustalane na podstawie odrębnych przepisów”. Pomijając, ze względu na charakter niniejszej pracy, treść zasady równego traktowania, w pierwszej kolejności należy pochylić się nad zakresem podmiotowym omawianego przepisu. Podmiotem uprawnionym jest „osoba” – jest to niewątpliwie pojęcie szersze od „pracownika”, co ma istotny wpływ na jego zakres. Jednak z punktu widzenia stosowania przepisów Kodeksu cywilnego, ważniejsze wydaje się określenie podmiotu odpowiedzialnego. Legitymowanym biernie jest tu bez wątpienia pracodawca. Zgodnie z powszechnym poglądem wyrażanym w doktrynie, odpowiada on nie tylko za swoje działania, ale też za zachowania innych pracowników, zarówno za te, o których wiedział, jak i za te, których nie był świadomy. Do obowiązków pracodawcy należy bowiem przeciwdziałanie dyskryminacji w zatrudnieniu (art. 94 pkt 2b KP). Oprócz art. 120 KP podstawą jego odpowiedzialności może być art. 430 KC w zw. z art. 300 KP, według którego ten, kto na własny rachunek powierza wykonanie czynności innej osobie, jest odpowiedzialny za szkodę wyrządzoną z winy tej osoby przy wykonywaniu powierzonej jej czynności.

Kolejną kwestią, istotną z cywilistycznego punktu widzenia są przesłanki odpowiedzialności odszkodowawczej. Co prawda są one tożsame z tymi ustanowionymi w Kodeksie cywilnym – zdarzenie szkodzące, szkoda oraz związek przyczynowy między zdarzeniem a szkodą. Należy jednak podkreślić, że w kwestii ich wykazywania oraz samego charakteru odpowiedzialności zachodzą znaczne różnice w stosunku do klasycznej, cywilistycznej odpowiedzialności odszkodowawczej. Po pierwsze, odpowiedzialność pracodawcy z tytułu naruszenia zasady równego traktowania i zakazu dyskryminacji ma charakter obiektywny, a obowiązującą zasadą odpowiedzialności jest zasada bezprawności. Odpowiedzialność pracodawcy nie zależy więc od zawinionego zachowania jego czy jego pracowników. Ponadto, przyjmuje się, że poszkodowany nie ma obowiązku wykazywania szkody ani związku przyczynowego, gdyż są one objęte domniemaniem – odszkodowanie w minimalnej wysokości przysługuje bez względu na wysokość ani nawet na istnienie szkody. Dopiero, gdy celem pracownika jest uzyskanie wyższego odszkodowania, musi on wykazać szkodę w określonej wysokości oraz związek przyczynowy między zdarzeniem a szkodą. W tym przypadku za zdarzenie szkodzące należy uznać nie samo nierówne traktowanie pracownika wykonującego pracę jednakową lub jednakowej wartości – osoba poszkodowana musi również wykazać, że takie traktowanie było spowodowane jedną lub kilkoma niedozwolonymi przyczynami, określonymi w art. 183a §1 KP. Podsumowując rozważania dotyczące przesłanek i charakteru odpowiedzialności pracodawcy w tym zakresie, należy uznać, że przyjęte zasady odbiegają od tych przewidzianych w Kodeksie cywilnym.

Następnym ważnym, a jednocześnie mogącym mieć związek z cywilistyczną regulacją, zagadnieniem jest sama definicja odszkodowania. Z poprzedniego akapitu wynika, że pracodawca jest obowiązany naprawić szkodę wynikłą z naruszenia zasady równego traktowania lub zakazu dyskryminacji w pełnej wysokości, przy czym wysokość minimalna została zagwarantowana poszkodowanemu. Należy się więc zastanowić, co takie odszkodowanie może obejmować. Jest to kwestia sporna, jednak wydaje się, że dominująca w doktrynie i judykaturze pozostaje koncepcja, zgodnie z którą odszkodowanie pracodawcy obejmuje zarówno uszczerbki majątkowe, jak i niemajątkowe. Nie ma więc wątpliwości, że nie jest to typowe, cywilistyczne odszkodowanie. Mimo że krzywda jest rodzajem szkody, w prawie cywilnym uznaje się, że do kompensacji szkód niemajątkowych przewidziana jest odrębna instytucja zadośćuczynienia (art. 445 i 448 KC). Można więc powiedzieć, że w zakresie art. 183d KP, odszkodowanie pełni podwójną, szczególną funkcję. Dodatkowo należy wskazać, że odszkodowanie takie obejmuje zarówno stratę (damnum emergens), jak i utracone korzyści (lucrum cessans), co jednak pokrywa się z regulacją art. 361§2 KC.

Odstępstwo od klasycznej, cywilistycznej regulacji znajduje się również w kwestii ciężaru dowodu. W zakresie odpowiedzialności odszkodowawczej pracodawcy, problem ten został uregulowany w art. 183b §1 KP odmiennie niż przewiduje to art. 6 KC. Uznaje się bowiem, że to pracodawca ma wykazać, że nie zaszły przesłanki nierównego traktowania czy dyskryminacji w zatrudnieniu. Natomiast pozycja osoby poszkodowanej jest wzmocniona dzięki koncepcji, zgodnie z którą musi ona jedynie uprawdopodobnić naruszenie ww. zasad.

Ostatnią kwestią, nad którą należy się pochylić omawiając zagadnienie odpowiedzialności pracodawcy z tytułu naruszenia zasady równego traktowania czy zakazu dyskryminacji jest zadośćuczynienie za krzywdę wyrządzoną molestowaniem lub molestowaniem seksualnym (art. 183a §5 i 6 KP). W tym zakresie, bez wątpienia dopuszczalne jest stosowanie przepisów Kodeksu cywilnego, głównie art. 445 i 448 oraz cywilistyczne rozumienie krzywdy i określanie wysokości zadośćuczynienia.

Podsumowując powyższe rozważania należy stwierdzić, że stosowanie przepisów Kodeksu cywilnego do odpowiedzialności pracodawcy z tytułu naruszenia zasady równego traktowania oraz zakazu dyskryminacji nie jest zagadnieniem jednoznacznym. Każdy problem należy w tej kwestii rozpatrywać oddzielnie, mając na uwadze zarówno regulację i cel Kodeksu pracy, jak i swoiste cechy instytucji cywilistycznych